opowiadania

Dziennik

cykl powołanych 1

Rafał czuł wyraźny swąd siarki unoszący się w ciasnym korytarzu starej, zniszczonej kaminnnicy. Przywykl już do tego miejsca, do brutalnej rzeczywistości w, której się znalazł i w, której szukal ukojenia. Potrzebowal tego jak powietrza. Probował chodzić na terapię, ale to nie pomagało, ciągle czuł się winny za śmierć Julji. Ki diabeł kazał mu podwoźić ją tego felernego dnia. Mógl zostawić ją w domu, spóźniłaby się na lekcje ale przynajmniej by nie umarła a on nie przychodziłby tu co wieczór by przerobić komuś facjatę.
Chłopak założył rękawice i przygryzł wargę, by poczuć krew. Cierpka ciecz spłyneła mu po języku. To wystarczało by wyciszyć sumienie. Był tygrysem i poczuł hemoglobinę. Zwierzę w jego duszy przestało mruczeć, i zaczęło ryczeć. Bestia wiedziała, że zaraz zacznie się uczta. Blondyn związał długie, dzikie włosy w mocny kucyk.
Stanął przed drzwiami pomieszczenia w, którym miała odbyć się walka i kopnął je otwierając sobie drogę. Z dumą wszedł do środka i rozejrzał się po sali wypatrując znajomych twarzy. Jego kumple, o ile można nazwac ludzi z, którymi bił się dla przyjemności, siedzieli lub stali przy ścianach w towarzystwie swoich dziewczyn. Jego ukochana nie chciała nawet słuchać o tym miejscu, a co dopiero tu przebywać. Zapewne nie wytzymałaby i prosiłaby go by stąd wyszedł i nigdy tu nie wracał. A on by posluchał by tylko ją uszczęsliwić ale na szczęście nie odbierała mu tej areny. Pozwalała mu przebywać w swoim krolestwie, choć tego nie rozumiała i za to ją kochał; za to i za sam fakt, że była.
Rafał przerzucił wzrokiem po reszcie motłochu. Głównie nowoprzybyli i różnorakie panienki szukające wrażeń, ale wszyscy równorako stojący w kręgu. Obręcz się otworzyła by przepuścić niekoronowanego mistrza. Blondyn rozejrzał się po tłumie patrząc każdemu w oczy; większość uciekała przed jego świdrującymi szarymi oczami, lub też płoneła rumieńcem doszukując się w dostrzeżonych iskierkach zainteresowania ich osobą . Starzy bywalcy śmiali się z tych naiwnych dziewóch. Nie wiedzieli,z wyjątkiem nielicznych, że główna atrakcja nieegalnego klubu „valhalla” ma dziewczynę, ale przekonali się, że żadna nie miała u niego szans.
Czempion dokonal inspekcji tłumu i machnąl ręką. Nie zamierzał tłuc się z wymoczkami. Nie przestrzegał kodeksu bushido ale i tak czułby sie zhańbiony bijąc slabszych. Potwór drzemiący w jego sercu prychnął zniesmaczony. Ostatnia nadzieja w zaufanych ziomkach.
-Solóweczkę ?- zaproponował łysemu w białym dresie.
-Dzięki stary ale nie skorzystam – dres stanowczo nie chcial opóścić miejsca.
-No wiesz? Kudłaty, zawiodłem się na tobie.
-Wybacz chłopie ale po ostatniej walce jeszcze mi nie przeszło.
Blondyn nie był zadowolony, ze smutkiem oparl się o scianę patrzac na zmagania nowych klubowiczów. Jak przypuszczał ofermy i patafiany.
Gnój idźcie przerzucać zamiast okladać się jak cepem! Weteran czuł rosnącą wściekłość na świat, tak bardzo pragnąl by ktoś się stawił, ktoś godny tego by mu wpuścił łomot.
-Zatańczymy?- pytanie to zbiło Rafała z tropu i zaniepokoiło gdy zauważył, iż pytającym był wysoki brunet o czarnych oczach. Dopiero gdy nieznajomy wskazał na walczących, lekko się uspokoił. Przyjrzał się obcemu uważnie. Wyglądał niepozornie: szczupły, ubrany w czarne dżinsy i czarną koszulkę nie wzbudziłby żądzy krwi nawet w mongolskim hanie, ale ta blizna… ta brutalna szrama na twarzy, zapewne od ciosu nożem , byla kusząco uwodzicielską zachętą. A zarazem była niczym czerwone kolory na plecach amzońskiej żaby: wręcz krzyczała uciekaj. Ale gdy wstępujesz do Valhalli, to osttrzeżenia masz tam gdzie słońce nie świeci .
-Zapraszam na parkiet – Rafał ukłonił się szarmancko wskazując na środek sali – szkoda tylko, że maestro sie gdzieś zgubił i orkiestra nie zagra.
Staneli tam na przeciw siebie tygrys i smok. Na znak Kudłatego, który zaimprowizowal się sędzią pojedynek rozpoczoł sie. Nieznajomy doskoczyl do Rafała i wymierzyl mu potęznego kopniaka w korpus. Ten wprowadził gardę i mimo, że siła ciosu rozeszła się po jego kościach odczuł ostry ból. Ale nie było czasu na cierpienie, gdyż brunet wyprowadził już kolejne uderzenie, tym razem celując w nogi. Broniący się nie zamierzał stracić nóg, szybko z kibadachi zrobił kilka kroków w bok jednoczeście zdzielając oponenta łokciem w skroń. Cios, który był niczym oskrażenie o pedofilię wobec polityka lub księdza, nie zrobił większego wrażenia na brunecie.
-Kim ty do diabła jesteś ?- zapytał Rafał niedowierzając gdy wróg otrząsnąl się z chwilowego ogłuszenia
-Dla przyjaciół jestem Luke. Lub Lucjan, jak wolisz polskie imiona
Tygrys w sercu blondyna zjerzył, się zupełnie jakby instynkt podpowiadał mu, że oto ma do czynienia z czymś od czego powinien trzymać się jak najdalej, czymś tak mrocznym i paskudnym, że nawet Stephen King nie byłby w stanie tego opisać. Ale nie mógl się wycofać; zasada , o dziwo jedna z niewielu w Valhalli zakazywała pod groźbą linczowania uciekać z pola walki. Na dodatek Luke zachęcał przeciwnika do ataku opuszczając ręce by stworzyć pozór bezbronności, ale czempion klubu znał ten trik i wiedział czym to się kończy. A na dodatek jego przeciwnik robił wrażenie mistrza fint i uników. Do tego był piekielnie silny. Na szczęście dla Rafała stary tygrys, też znal parę sztuczek. Nie umial jeszcze nie myśleć o tym co robi ale to co potrafił wystarczało.
Skopię mu tę bliznowatą gębę. Myśl była szybka a ciało gotowe i jak przypuszczał, Lucjan przygotowal się do zablokowania kopnięcia, którego się nie doczekał, za to oberwał w jabłko adama z pięści. Zachłysnął się powietrzem zamykając oczy; chwila wystarczała by znalazl sie na starej podłodze. Tygrys rzucił się na smoka uderzając twardo.
-Pracuj dla mnie…- szepnął Luke zasłaniając się rękoma – potrzebuję takich ludzi.
-Jakich ludzi i o jakiej pracy mówisz? – Rafał mimo wszystko chcial wysłuchac propozycję smoka
-Nie tu i nie teraz. Ale obiecuję, że mogę dac ci wynagrodzenie, które przypadnie ci do gustu.
-Cóź ty mi możesz zaoferować? – Blondyn zazdroscił swojemu przeciwnikowi daru przekonywania, gdyby miał tak charyzmatyczny głos namówiłby Emily do trójkąta na rynku. Mimo podziwu do elokwencji rywala, nie przestawał go okładać pięściami.
-Julię… – Brunet opuścił gardę i uśmiechnął się tryjumfalnie, zupełnie jakby wiedział, że Rafał zrobi wszystko by odzyskać swoją ukochaną siostrzyczkę, i wiedział, że on wie, że on wie. Ale taka karta przetargowa wystarczała by zakończyć negocjacje. Odpowiedź jednak całkiem go zaskoczyła. Rafał jakby zebrawszy cały gniew nagromadzony przez cały rok, całą frustrację, rozpacz i cierpienie i topiąc w tym swoje jestestwo uderzył Luke’a w nos. Pięść zdruzgotała kość zniekształcając twarz smoka.
-Koniec walki!- Kudłaty złapał łamacza nosów i odciągnał go od jego ofiary – chcesz go zabić?
-Powinienem – Blondyn szarpał się próbując wyrwać się by dokończyć dzieło.
-I poszedłbyś siedzieć. Pomyśl o Emily.
-Tak pomyśl o słodkiej Emily…- zakpił Lucjan nastawiając sobie nos, choć z takiej odległości nie powinien usłyszeć tego co powiedział Maciek – i dla jej dobra nie odrzucaj mojej oferty pracy.
Rafał chcial już iść dobić drania, gdy drogę zastąpiła mu jakaś dziewczyna.
-Cześć. Świetna walka a zwłaszcza te age hiji ate w głowę. – miała naprawdę czarujący uśmiech i nawet tygrys zamruczał z zadowolenia ale nie miała szans z panią i wladczynią serca Rafała
– Dzięki, znasz się na sztukach walki?
-Tylko na karate… a tak przy okazji nazywam się Alicja
-A ja…
-Rafał, tak wiem, koleżanka mi powiedziała- Alicja wskazała na dziewczynę rozmawiającą z Grubym i mógłby przysiądz, że dziewczyna usłyszała wiele plotek na jego temat, w końcu to Gruby je rozprowadzał- tak sobie myślałam… znaczy się miałam nadzieję, że umowisz się ze mna kiedyś.
Chłopak przyjżał się dziewczynie; była ładną, drobną, filigranową szatynką o migdałowych oczach. W wytartych dżinsach i koszulce kapeli punkowej o, której Rafał nigdy nie słyszał, zupełnie nie pasowała do Valhalli. Zapewne przyszła tu zaciekawiona plotkami jakie koleżanka jej o nim opowiedziała. Perspektywa wypicia kawy, a może i coś więcej, z Alicją wydawała się bardzo kusząca ale, choć mógl to utrzymać w tajemnicy, nie chcial grać na dwa fronty, nie tak go wychowano.
-Wybacz ale moja dziewczyna nie byłaby zachwycona gdyby się dowiedziała, że piję kawę z tak ladną dzieczyną.- rozczarownaie z jakim przyjęła te słowa, potwierdził tezę jaką chlopak mial o przyczynie jej przyjscia do Valhalli. Było mu jej żal, nawet żałowal, że jest zajety. Gdyby w grę wchodziła jakaś zdradzająca malpa to nie zastanawialby się dwa razy i sam zaprosil Alicję gdziekolwiek.
Nagle zauważyl coś, co oderwało go od wszelakich rozmyślen i niemal natychmiast sprowadziło na ziemię . Luke przyglądał się z zainteresowaniem dziewczynie, po czym spojrzał temu, ktory go pokonał w oczy i Rafi miał wrażenie, że slyszy słowa << skoro ty jej nie chcesz, to ja się nią zajmę>> i z przerażeniem odnotowal smoka zbliżającego się do bezbronnej owieczki. Musiał działaś szybko; baran z siarką i trytolem odpadał, srebrnych kul nie miał a osikowe kołki na nic by się nie zdały. Pozostał mu tylko Mjölnir; w przenośni a zarazem tryjumfalnie rzucił młotem zażegnując zagrożeniu.
-Znasz Maćka? – zapytał wskazując na Kudłatego, ktory tak na prawdę był tylko ogolony na łyso. Z dresem dziewczyna była bezpieczna, kumpel Rafała był w prawdzie huliganem i nie jedną facjatę obił, ale były to zawsze męskie mordy, ktore to z przepicia to z wadliwej anatomii domagały się remontu. Co do kobiet Maciej byl uprzejmy z zasady i z przekonania i Tygrys powierzyłby mu nawet własną siostrę gdyby ta jeszcze żyła. Luke najwyraźniej wiedział o tym i z wściekłością odszedł bez śladu ponosząc potrojną porażkę.
Rafał z uśmiechem na twarzy pożegnał się z kumplem, który zaabsorbowany rozmową z Alicją machnał mu niedbale na pożegnanie.
Akurat wychodził z klubu gdy zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer Emilii.
-Cześć skarbie
-Hej. Co porabiasz ? – zapytał głos w słuchawce
-A nic, znalazłem Maćkowi dziewczynę.
-Znalazłeś? – Emilia najwyraźniej zwęszyła prawdę – ładna?
– Chowa się przy tobie.
-Nie o to się pytałam.
-Obiektywnie to tak.
-A ty dalej swoje.- dziewczyna zachichotała, ale rafał wyczuł nutę zaniepokojenia- Ale nie ważne, mogłbyś wpaśc do mnie na noc?
-Na całą noc? – blondyn wiedzial jak wiele wysiłku ją kosztowało to jedno pytanie.
-Chyba nie zamierzasz uciec w środku nocy?
– Oczywiście, że nie, bardzo lubię twoją spiącą twarz. Tylko wezmę prysznic i już jestem.
Pożegnali się i chlopak chował komórkę do kieszeni kórtki gdy nagle przyszła wiadomość od Kudłatego << Dzięki stary, jestem twoim dłużnikiem>>.
Z uśmiechem na twarzy Rafał wsiadł na swój czarny motor, który rok temu odebrał mu siostrę i wyzywając maszynę by i jego zabiła ruszył pustymi ulicami miasta. Latarnie oswietlały jezdnię, nie było ruchu, maszyna słuchała pokornie każdego jego rozkazu a niedługo mial spędzić noc z ukochaną. Tej nocy nic nie mogło zepusć. Tygrys w sercu Rafała usnął zaspokojony.
Ale Luke miał co do niego inne plany…